piątek, 29 marca 2013

Verkhnyaya Balkariya - historia z gór Kaukazu


Kaukaz to piękne i dzikie góry, z naszej europejskiej perspektywy zupełnie nieznane. Jeden z dni poświęciliśmy na wyprawę do starej wioski Ismaila Akkijeva, człowieka którego historia niezwykle nas interesowała i który był głównym powodem podróży na Kaukaz.





Droga z początku szeroka i dobrze utrzymana, z czasem zamieniała się w rozsypującą się, czasem gruntową i krętą górską ścieżkę.



Po lewej stronie przy słupie elektrycznym widać zakręt starej górskiej drogi, perspektywa tego co się działo przy niesprawnych hamulcach może z miejsca przyprawić o zawał serca.



Przy domostwach krajobraz psuły prowadzone nad ziemią rury gazowe, dziwny element tutejszego krajobrazu.



Dotarliśmy do Verkhnyaya Balkariya. Gdy droga się skończyła, porzuciliśmy samochód i zaczęliśmy wspinanie się do góry.





Ismail Akkijev mieszkał tu do 1944 roku, kiedy to Stalin postanowił deportować cały naród Bałkarów, miał wtedy 12 lat. Wioski istniały w tym rejonie od średniowiecza. Kamienne domostwa z małymi okienkami, uprawy zboża na zboczach gór, owce pasące się nieopodal. Dla pana Ismaila to też była niezwykła podróż do świata z przeszłości.





Opowiadał ze szczegółami gdzie był dom kowala, gdzie trzymali bydło, gdzie był plac zebrań. Chodziliśmy za nim między nieistniejącymi domami, po nieistniejących uliczkach, pośród kamieni które w wyobraźni rosły w górę i tworzyły całą tętniącą życiem wieś z jednym z najpiękniejszych widoków jakie widziałem ever.











Świat tworzył się na nowo ze wspomnień. Niezwykła pamięć pana Ismaila zaskakiwała, historie mieszkańców i miejsc. Niewiarygodne wydawało się, że nie ma tu turystów, że nikt nie przyjedzie odkrywać tego zaginionego świata, Atlantydy Bałkarów.
Dla nieustraszonych podróżników i poszukiwaczy przygód link z lokalizacją tej wsi http://mapcarta.com/13295164








Chłonęliśmy obrazy, które nas otaczały, byliśmy wręcz oszołomieni tym co widzieliśmy. Nie potrafiłem przestać robić zdjęć, tak jakbym chciał za wszelką cenę zatrzymać to co widzę. Teraz gdy wgrywam te zdjęcia na bloga, widzę że tak naprawdę nie oddają one tego, jak to miejsce jest niesamowite. Jak niesamowite było życie ludzi. Tam po prostu trzeba być.







Gdy zeszliśmy z góry, znaleźliśmy się w wiosce założonej przez ludzi, którzy wrócili w 1957 z deportacji. To już "współczesny" świat. Połowa Bałkarów wróciła, duża część zgięła na zesłaniu. Ich dawne wsie na zboczach gór zostały celowo zniszczone przez władzę sowiecką. Osiedlili się więc w dolinie, tu powstały kołchozy i nowe życie.



Najbardziej zaskakująca była powszechna obecność krów. One po prostu koczowały na poboczach drogi pod domami, obserwowały jadące auta, czasem przechadzały się niewzruszone.









Po przejechaniu wsi zobaczyliśmy kolejną starą wioskę, z niesamowitą wieżą strażniczą. Ponoć w tym rejonie było 18 takich wsi na górskich zboczach, wszystkie zostały zniszczone po deportacjach, by ludzie nie mieli do czego wracać.





Gdy wracaliśmy zatrzymaliśmy się na obiad przy jednej z lokalnych atrakcji, nad "Niebieskimi Jeziorami". Jezioro przy którym byliśmy sprawia wrażenie małego stawu, ma niezwykły kolor wody, niezwykłą przezroczystość. Jego fenomen polega na tym, że to małe bajorko ma przeszło 250 metrów głębokości, woda utrzymuje niezmiennie stałą temperaturę 9,3 stopni C, nie żyją tu żadne zwierzęta.



Wyszukane detale architektoniczne to specjalność tutejszych architektów. Pod ogonem orła był umieszczony grill, gdzie szykowano dla nas wspaniałe szaszłyki baranie, tradycyjną potrawę tego rejonu. Pani Ismail i jego syn ugościli nas i nie chcieli słyszeć o zapłacie. Gościna to sprawa honoru.





Wyjazd na Kaukaz był początkowo planowany na maj. Jednak córka pana Ismaila prosiła byśmy przyjechali jak najszybciej - jej ojciec nalegał. Może czuł, że nie zostało mu dużo czasu.
...ważne by zdążyć uchwycić niezwykłą historię nim będzie za późno.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz