wtorek, 26 marca 2013

Nalczyk - ZSRR prawie jak żywe


Nalczyk stolica Republiki Kabardo-Bałkarii, Kaukaz Północny... obok Osetia, Inguszetia, Czeczenia do Groznego 200 km. Przylatuje tu tylko jeden samolot dziennie, ponoć rzadko się zdarza by był na czas i na czas odleciał - znakomicie wpisaliśmy się w ten schemat. Na płycie lotniska czekał już komitet powitalny.


 Nie będę zdziwiony gdyby okazało się, że tymi schodami schodził nie jeden pierwszy sekretarz ZSRR - ciągle w użytku.


Punkty wydawania bagażu to jak zwykle na wschodnich małych lotniskach, miejsca niezwykle ciekawe i zaskakujące rozwiązania logistycznymi. Pan który wcześniej chodził dookoła po taśmie,  teraz czaka aż przyjedzie wózek z bagażami by je mógł przełożyć na taśmę. W tym samym czasie, na tą taśmę z boku wyjeżdżają bagaże podróżnych którzy chcą wylecieć z Nalczyka. Pani wstaje z za komputera (ile krzepy ma ta dziewczyna!) i przekłada bagaż na stertę za jej plecami. Czy bagaże się nie mylą, nie gubią? Niemożliwe, tu przecież panuje rosyjski porządek.



To miasto to twór trochę sztuczny, stworzony przez Rosjan do administrowania tego regionu Kaukazu. Prawa miejskie uzyskało dopiero w 1921 roku. Obecnie zamieszkuje je niespełna 300 tyś. mieszkańców. Tutejsza architektura to fenomen czasów socjalistycznych. Całe miasto jest pełne bloków, które wyglądają jak wielkie przerośnięte lepianki. Każdy do swojego mieszkania dobudowuje co się da i nie ważne czy jesteśmy na parterze czy na 11 piętrze. To tworzy specyficzny klimat wielkiego architektonicznego chaosu. Wszystko szare, brudne i sprawiające wrażenie prowizorki. Od razu człowiek myśli że aby w tym przetrwać to chyba trzeba się napić.








W centrum miasta między blokami rozsypujące się stare chaty. Niektóre z nich wciąż zamieszkałe.
 




Tu właściwie nie ma co zwiedzać. Główny plac miasta. Na którym mieści się najważniejszy budynek rządowy, oraz tablice opiewające bohaterów z II wojny światowej.





Plac 400 lecia przystąpienia do Rosji, w tle teatr muzyczny. Napis na pomniku głosi "Na zawsze z Rosją". No i niby wszystko wydaje się jasne, ale... to miasto ma też drugą twarz. Trzy miesiące przed naszym przyjazdem na ulicy został zastrzelony siostrzeniec naszej znajomej. Tylko dlatego, że był prezenterem wiadomości w lokalnej telewizji. Co pewien czas islamscy terroryści walczący o stworzenie państwa wyznaniowego, dokonują takich morderstw by zastraszyć społeczeństwo, ich celami są osoby publiczne. Ponoć, mimo wszystko to najspokojniejsza część Kaukazu północnego.



Najznamienitsza restauracja w mieście "Elbrus". Jak z resztą widać po architekturze, jest to obiekt wybitny.



Na wzgórzu ponad miastem inny rarytas architektury gastronomicznej - restauracja "Sosruko", która mieści się w głowie... yyy... no właściwie nie wiem w czyjej głowie.





Jeśli chce się poczuć ducha danego miasta czasem dobrze wybrać się na lokalny targ. Wyglądaliśmy tu dość dziwnie - trzy osoby nie pasujące do reszty (ciężko było spotkać jakiegoś turystę w czasie całego pobytu) w tym jeden typ ciągle robiący zdjęcia, w tej roli ja wystąpiłem. Najbardziej zjawiskowy był targ drobiu. To osobny barak w którym dziesiątki babuszek sprzedają całe kurczaki i gęsi, tylko zadziwiające że raczej nie widać kupujących, co najwyżej panie gaworzą i gęgają między sobą.









Chcąc przywieźć jakieś atrakcyjne prezenty dla znajomych, postanowiliśmy nabyć siatkę nóżek wszelakich. Pomysł był taki, że znajomi - panowie dostają nóżkę jako breloczek do kluczyków od samochodu a panie mogą nosi jako wisiory na szyi... ;-)



Obok hala mięsna. Tu jak zobaczyłem całą głowę krowy na sprzedaż to odechciało mi się robić zdjęcia, więc tak tylko jedno symbolicznie.



Lokalny specyfik - sprzedasz surówek czy może raczej kiszonek.



Tu przystaliśmy na dłużej. Pan zajmował się sprzedażą soku świeżo wyciskanego z granatów. Kupiliśmy jeden kubeczek na spróbowanie a potem jak się okazało jak niezwykle pyszny to rarytas, to całą butelkę.



W Polsce w marcu pomidory smakują jak woda, ale tutaj jest inaczej i jest w czym wybierać. Sprzedawcy lubują się w konstrukcjach piramidalnych.





Obok naszego hotelu znajdował się park a przy nim lokalny kompleks wypoczynkowy z jeziorkiem i kąpieliskiem miejskim. Ponad wodą niedziałająca i rdzewiejąca kolejka... która nie wiadomo gdzie i po co jechała.












Na koniec powód naszego pobytu w Nalczyku i okolicy. Przyjechaliśmy nagrywać historie Bałkarów, ludzi którzy w 1944 roku byli przymusowo deportowani na rozkaz Stalina. Przesiedlani do Kazachstanu i Kirgistanu... wysiedlono cały naród, takie to były czasy i rozmach władzy sowieckiej.




1 komentarz: