czwartek, 13 marca 2014

Wieś na krańcu świata.


Podczas podróży przez tajgę do zapomnianego cmentarza polskich zesłańców, trafiłem do niewielkiej wsi. Szirokoje to ostatnia zamieszkana miejscowość przed wyruszeniem w głąb dzikiej tajgi. Tutaj zatrzymaliśmy się by przenocować i odpocząć.









Zanocowaliśmy w jednym ze starych domów. Choć jego właściciel już dawno wyprowadził się ze wsi, wyposażenie domu pozostawił w nienaruszonym stanie. Można było spokojnie się tu przespać i nie przeszkadzał nawet brak wody, którą trzeba było nosić ze studni znajdującej się w centrum wsi. Bardziej uciążliwy był brak jakiegokolwiek zasięgu telefonii komórkowej. Tutaj już nie było żartów i naprawdę poczuliśmy, że jesteśmy na końcu świata.








Do wsi prowadzi jedynie piaszczysta droga. W czasie silnych opadów staje się ona nieprzejezdna. Dużo pewniejszym sposobem podróżowania jest rzeka wijąca się na uboczu.







Wieś Szirokoje powstała na przełomie lat '50 i '60 XX w. W czasach swojej największej świetności zamieszkiwało ją ponad 1000 osób, pracujących głównie w przemyśle drzewnym. Istniał tu duży park maszynowy, warsztaty naprawcze, szkoła, przedszkole... Wszystko to z czasem zaczęło obumierać. Mechanizacja wycinki drzew spowodowała, że ludzie stawali się coraz mniej potrzebni. Młodzi też nie chcieli tu zostawać, uciekali do miasta. Z czasem zadecydowano, że dla kilkorga dzieci nie warto już prowadzić szkoły i kazano im dojeżdżać do większego ośrodka położonego wiele kilometrów dalej. Tutejszy świat kurczył się, przestawał istnieć. 






 
Porzucone maszyny, samochody, budynki... wszystko umierało. Następowała pustka. Klimat trochę jak z filmu "Solaris" Tarkowskiego.













Kiedyś działał tu kinoteatr, pełniący również funkcję sali gimnastycznej i miejsca zabaw. Poznaliśmy nawet byłego kinooperatora, który opowiadał, że pokazywano tu filmy z całego świata. Największą popularnością cieszyły się te z Indii.







Obecnie we wsi Szirokoje mieszka około 100 osób. Zostali tu chyba bardziej z przyzwyczajenia i dlatego, że nie mają dokąd iść. Popularnym sposobem spędzania wolnego czasu jest wędkarstwo i popijanie wódki. Działa jeden sklep (wyposażony w ciekawy "grzejnik"), a przyjazd kilku osób z Polski to sensacja, o której wszyscy mówią.

















Dziwne było obserwowanie śladów po świecie, który odszedł już bezpowrotnie. Nostalgiczny obraz minionych lat. Ile jest takich wsi, wysuniętych przyczółków na brzegu bezmiernej tajgi? Zapewne jeszcze bardzo wiele i zapewne wyglądają podobnie. Nasz świat się zmienia, koncentrujemy się w miastach, lgniemy do innych ludzi i zapominamy o tych małych osadach. Tam gdzie jeszcze sięga zasięg telefonii komórkowej, tam jest życie. A dalej... dalej jest już tylko obumieranie.
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz